niedziela, 19 października 2014

19. #wyzwanie10jaków

Jak
To takie miłe, bezbronne zwierzątko.

Podobnie jest z dziećmi z trudnych rodzin. Często nie ma się kto nimi zająć i mimo, że nie są w pełni dorosłe, ani nawet częściowo, rodzice przestają się nimi opiekować i poświęcać tyle uwagi, ile powinni. Niby są wśród ludzi, ale tak naprawdę żyją samotnie, zmagając się w pojedynkę z problemami. Tak jak jaki, muszą znosić niekorzystne warunki – brak swojego miejsca w domu, brak podręczników i książek, brak flamastrów i zeszytów, brak ubrań, brak wsparcia ze strony dorosłych.
Ogólnie jeden wielki brak.
Aby te braki choć trochę zrekompensować Stowarzyszenie Wiosna powołało do życia Akademię Przyszłości. Powinniście kojarzyć tę inicjatywę, bo jakiś czas temu pisałem o niej na blogu. W uproszczeniu chodzi o to, że stowarzyszenie rekrutuje wolontariuszy, którzy zostają Tutorami i pomagają dzieciakom z rodzin z problemami uwierzyć we własne siły i dać poczucie wyjątkowości. Przez wspólne odrabianie lekcji i regularną motywację, mały student Akademii Przyszłości przechodzi od ciągłych porażek w szkole do lepszego życia.
Tutor pokazuje dziecku, że nie jest skazane na wydeptaną ścieżkę beznadziei, że ma alternatywy. I chcę, żeby #wyzwanie10jaków spełniło tę samą rolę.
W naszej kulturze od dziesiątek lat funkcjonują utarte, szablonowe porównania. Są używane tak często, że już w zasadzie na nikim nie robią wrażenia. A blogowanie, czy w ogóle, wychodząc po za tę konkretną formę, pisanie bez wywoływania u odbiorcy emocji mija się z celem. Stąd #wyzwanie10jaków. W akcji chodzi o to, że kreatywnie przerabiamy najbardziej oklepane porównania, żeby, tak jak Tutor pokazuje dziecku, że jest inna droga, udowodnić, że można złamać utarte schematy i nie wybierać oczywistej ścieżki.

Idąc śladem Konrada, który poniekąd wyzwał i mnie. Przedstawiam Wam swoje Jaki



1. Klnie jak szewc. Klnie jak po uderzeniu się małym palcem w szafkę w środku nocy.

2. Zabiera się jak pies do jeża. Zabiera się jak ja do mycia okien.

3. Proste jak drut. Proste jak przeleżenie całego dnia w łóżku.

4. Idzie jak krew z nosa. Idzie jak by chciało, a nie mogło.

5. Brzydki jak noc listopadowa. Brzydki jak baskinka.

6. Nudne jak flaki z olejem. Nudne jak wykład z ergonomii.

7. Kłamie jak z nut. Kłamie jak polityk przed wyborami.

8. Wyskoczył jak Filip z konopi. Wyskoczył jak półdupek zza krzaka.

9. Tani jak barszcz. Tani jak chińska siła robocza.

10. Siedzi cicho jak mysz pod miotłą. Siedzi cicho jak kot za psią budą. 


I tak oto udało mi się przebrnąć przez Jaki.
Więcej o akcji przeczytacie tu.

Do akcji wyzywam
1. Kasię z http://catalinka.blogspot.co.uk/
2. Karolinę z http://imperfecta-beauty.blogspot.co.uk/
3. Karolinę z http://www.zycie.me/

Wedle zasad wyzwania macie 24 godziny na wymyślenie swoich jaków. A jeśli Wam się nie uda to musicie wpłacić symboliczną dyszkę na rzecz Akademii Przyszłości. Ja swoich godzin nie przegapiłam, ale jak tylko będę miała możliwość na pewno ten Projekt wesprę.

poniedziałek, 13 października 2014

18.

Sytuacja z 08.10.2014

Temperatura jakieś 9 stopni odczuwalne 6-7, do tego wilgotność powietrza w granicach 60-70%. Czyli pi... mocno zimno było.

Ja stoję na przystanku ubrana w kilka warstw, co by przypadkiem nie zmarznąć. W moim ulubionym pomarańczowym kożuszku. Z szalikiem i rękawicami zimowymi, w kapturze, bo na czapkę to jeszcze nie pora. W cieplejszych butach. Skulona w kącie przystanku, żeby przypadkiem wiatr zimny nie powiał.
Aż nagle. Na przystanek wkracza ona!
Na oko 12-13 lat. Idzie do szkoły (po mundurku poznaję). Bez rajstop. W trampkach, z getrami do pół łydki i spódnicą do pół uda. Czyli pupa prawie na wierzchu.  Gęsią skórkę na nogach widać z kilku metrów. Na górze myślicie pewnie jakaś ciepła kurtka czy coś... A tu niespodzianka. Na górze koszula mundurkowa (po kołnierzyku poznałam) i koszula/kurtka jeansowa.

Mierzymy siebie wzrokiem ja na nią jak na wariatkę, ona odwdzięcza się tym samym.

Jak na nią patrzyłam to jeszcze zimniej mi było.

środa, 8 października 2014

17.

Strach.


Jak w piosence Mesajah i Bednarka możemy usłyszeć "Czasy się zmieniają trzeba żyć na własną rękę,
Uwierz mi do tego będzie Ci potrzebne szczęście", tak i ja potrzebuję szczęścia. I to dużo.
Od niedzieli mieszkam sama. W nowym miejscu. Mam swój pokój. Oprócz mnie w domu jest jeszcze 1 dziewczyna i jej pies (piękna, urocza, biszkoptowa labradorka).

Pracę mam. Taką, którą kocham. W Polish Taste. Wiem, że pewnie za jakiś czas będę narzekać, że dodatkowe godziny bez zapłaty, że ciężko, itp. Nie zmienia to jednak faktu, że praca z ludźmi (a praca sklepowej taka jest) jest dla mnie pracą idealną. Uwielbiam kontakt z ludźmi. Mogę z nimi pogadać, posłuchać ich żali, prowadzić konwersację na temat tego jak to w Polsce jest źle, a w Szkocji dobrze. Ogólnie mogę mówić, bez konsekwencji. Rozmowa jest wpisana w tą pracę. Można powiedzieć, że to mój obowiązek. Gdy klient jest zadowolony z obsługi to wraca. Wiadomo, jak ktoś nie skory do rozmowy, to nie zawracam mu gitary, ale zdarzają się ludzie, którzy chcą porozmawiać. I rozmowa to jedyny cel w jakim przyszli do sklepu.

Kończę.
Pa.